Kinderdijk - krajobraz stworzony przez człowieka

W drodze powrotnej z Hagi, postanowiliśmy odwiedzić też najsłynniejszą atrakcję turystyczną Holandii i małą miejscowość w jednym - Kinderdijk. Zbliżał się wieczór, więc chcieliśmy jak najszybciej dotrzeć do 19 wiatraków, aby uchwycić piękno tego miejsca. Dotarcie do celu nie było wcale łatwe, ale udało nam się podejść wiatraki jakby od drugiej strony i spacerkiem musieliśmy nadrobić jeszcze kawałek, bo przecież przez sieć kanałów nie da się przedrzeć inaczej jak na własnych nogach.

Stojąc u stóp ogromnego wiatraka ze skrzydłami o rozpiętości 28 m czułam się jak zaczarowana i przeniesiona do dawnego, zapomnianego świata. W końcu skrzydła tych wiatraków opierają się tutaj wiatrom już od 250 lat. Trudno w to uwierzyć, ale Holendrzy nie byli wynalazcami wiatraków. Już w IX w. Egipcjanie i Persowie wykorzystywali siłę wiatru do nawadniania swoich pól i upraw. Problemem w Niderlandach było jednak nie nawadnianie, lecz odwadnianie terenów. Już w średniowieczu ludzie zaczęli wydzierać morzu coraz to większe kawałki ziemi, a same kanały nie wystarczały do odwadniania terenów leżących poniżej poziomu morza. Od XVI w. nieprzerwanie tysiące wiatraków chroniły pola i osady przed zalaniem, ponadto mieliły i mieszały pigmenty, rozdrabniały skały na kruszywa, mieliły tytoń, drewno na papier, zboża, kakao, kawę lub gorczycę.

Dzisiaj w krajobrazie Holandii, szczególnie na wybrzeżu, trudno nie zauważyć nowoczesnych, przyjaznych dla środowiska białych wiatraków - elektrowni wiatrowych - produkujących prąd nierzadko pokrywający potrzeby całych okolicznych miasteczek. Widać je także z samolotu - całe rzędy białych olbrzymów wyrastają z morza. Jednak dla mnie Holandia zawsze będzie się kojarzyła ze starymi drewnianymi wiatrakami, które Holendrzy potrafili tak dobrze wykorzystać do obrony swojego kraju przed powodziami. Mam zamiar wrócić tutaj w maju, kiedy zakwitają pola barwnych tulipanów, a cała Holandia świętuje Dzień Królowej.














Komentarze

Popularne posty